poniedziałek, 6 października 2014

Kartka z pamiętnika...


Z racji tego,że nie prowadziłam bloga od początku swojej ciąży i opowiedziałam wam wszystko w skrócie  chciałabym troszkę cofnąć się do tego momentu...


* Pokazać jak wyglądałam  ( A przytyłam 20 kg :) )
** Opowiedzieć co najbardziej uwielbiałam  i czego nie znosiłam
*** Pokazać pierwsze zdjęcia gdy urodziła się nasza księżniczka :)



  • Zacznijmy od pierwszej gwiazdki :)                                                                 

Przed ciążą ważyłam 52 kg,ważąc się w 9msc waga pokazywała 72 :O. Nawet nie wiecie jak bardzo martwiłam się o swoją figure:)

Przed ciążą .
W 8msc.
  • Co uwielbiałam?
-Uwielbiałam rzodkiewkę i pomidorki koktajlowe w bardzo dużych ilościach. Czasami śniły mi się po nocach kanapeczki z rzodkiewką. Nie umiałam im się oprzeć :)
-czekolada truskawkowa-potrafiłam sama zjeśc całą tabliczkę  myśleć o kolejnej :)
-sok kubuś play malinowy :) -już wiem dlaczego Emilka go tak uwielbia. :)
  • Czego nie znosiłam ?
-Różnego rodzaju wędlin. Na ich widok od razu robiło mi się niedobrzee,tak jak na widok fastfood-ów  i sosu czosnkowego.

                                                       
  • Teraz najprzyjemniejszy punkt,czyli zdjęcią z pierwszych dni życia mojego diabełka :)























Teraz troszkę z innej beczki...
Zazdroszcze niektórym kochających rodziców,którzy chcą dla swojego dziecka jak najlepiej. 
Czasami wraz z siostrą czujemy się bezsilni wobec naszych rodziców.
To smutne,że w razie problemu tak naprawdę nie mam gdzie wrócić. 
Jak kochać ojca,który za plecami obgaduje Ci dupe i nie chcę bym z nimi mieszkała? Czy taką osobę w ogóle można nazwać "OJCEM".
Mam dość! Najchętniej już teraz spakowałabym się i razem z Emilką stąd poszła... Nie wyobrażam sobie siedzieć z nim przy śniadaniu oglądając tą fałszywą twarz tóra potrafi mieć miłą mine tylko wtedy gdy czegoś potrzebuje...
A mama? Co to za mama która nie staje w obronie własnego dziecka bo to co powie jej mężuś jest święte...

Przepraszam was kochani,ale musiałam gdzieś to wszystko wyładować. Jestem bezradna... Dobrze,że mam siostrę bo w przeciwnym razie nie miałabym nawet z kim o tym porozmawiać. :(

Trudny temat !

Pewnie nie jestem pierwsza osobą i zapewne nie ostatnią która o tym napiszę na swoim blogu...

Siedząc wczoraj przed tv,oglądając " Must Be The Music",śmiejąc się w głos z Emilką która chowa się za szafą,odczytuje smsa od swojej siostry. Zerkłam na niego jednym okiem bo myślałam,że to znów jakieś oferty,jednak ostatnie słowo w treści tego smsa zbiło mnie z nóg. "Zmarła" . Wystraszyłam się. Ten rok dla naszej rodziny nie był dobry. Najpierw śmierć szwagra taty ,później śmierć babci Emilki. Nikomu tego nie życzę, Z przerażeniem zaczęła czytać smsa od początku. "Ania Przybylska-aktorka nie żyje" . Wielki szok? Pytania: "To ona az tak strasznie chorowała? Taka młoda z trójką dzieci,które właśnie straciły mame."
W tym momencie przyszedł czas na przemyślenia...
Miała pieniądze,wszystko co tylko chciała prócz tego najważniejszego ZDROWIA! 
I znów kolejne pytania ...
Czy warto wciąż się kłócić? Czy warto rozpamiętywać,nie wybaczać? Nie wiemy co się stanie za dzień,za tydzień... W jednej chwili jesteśmy i w jednej chwili nas nie ma. Zostawiamy po sobie wszystko,bo tam nic nam nie jest potrzebne. Zostawiamy najbliższych,którym jesteśmy potrzebni...
Nigdy nie wiemy jaki los nas czeka,nie wiemy ile życia nam zostało. Jedni chcą żyć i walczą o te życie,drudzy sobie je na własne życzenie odbierają,a przeciez życie to najcenniejszy skarb,jest tylko jedno,powinniśmy je szanować i się nie poddawać,walczyć! 

Ten rok zdecydowanie nie sprzyja mojej rodznie. Mama ojca Emilk(babcia) była fantastyczną osobą,potrzebowała tylko pomocy. Dzień w którym zmarła wszystko się zmieniło. Dom który prowadziła stał się pusty,zimny,brak w nim rodzinnego ciepła. Smutne,że wszyscy docenili to dopiero jak odeszła z tego świata.

Bardzo współczuje rodzinie Ani Przybylskiej,to straszne,że jej dzieci tak szybko straciły najważniejszą dla nich osobę,że już więcej jej nie zobaczą.Trzymam mocno kciuki za męża Ani. Musi być teraz silny ! 

Co się dzieje? 
Dlaczego tak dużo ludzi umiera? 

Czytałam również wczoraj bloga,poleconego przez moją koleżankę. Straszny wyciskach łez. Jesli jesteście na to gotowi to zapraszam tu : sandrusia6.blogspot.com. 


Ku pamięci [*]